Dziś będzie po francusku. W końcu w kuchni Francja nie ma sobie równych, a tradycją wyprzedzają ją chyba tylko Chiny. Kuchnia francuska wydaje się skomplikowana. I oczywiście ta wielka, na miarę gwiazdek Michellin, taką jest, ale… Myślicie, że gospodynie francuskie gotują jak Paul Bocuse? Nie, one po prostu karmią rodzinę. Ale jak! Każdy region ma swoje tradycyjne dania, jak w każdej kuchni, ale nie ma tam nic przypadkowego i nawet najprostsze danie spokojnie mogłoby wejść do karty w dobrej restauracji. Chodzi o podejście do kuchni. Nie znam bardziej świadomego stylu gotowania, tak jak nie znam lepszej kuchni. W światowych badaniach opinii niezmiennie wygrywa kuchnia włoska. Jest wspaniała, pełna aromatów, intensywna, ale… Nie jest sztuką. Francuzi wynieśli swoją kuchnię do rangi sztuki i osiągnęli w gotowaniu perfekcję. To nie jest radosne mieszanie składników, ale proces, w którym od pola do widelca wszystko jest przemyślane. Nie odbiera to absolutnie radości z gotowania. Przeciwnie, podsyca ciekawość i kreatywność. Uwierzcie mi, więcej satysfakcji będziecie mieli z perfekcyjnej tarty niż ze spagetti.
Jeśli śledzicie moje wpisy, łatwo spostrzeżeciee, że mnóstwo w nich nawiązań do kuchni francuskiej, staram się gonić niedościgły wzór. Często gotuję dania w stylu francuskim. Ten weekend, dość chłodny, natchnął mnie do obiadu. A więc w hołdzie Francji dziś:
Rosół z kurczaka i wykorzystanie wszystkich składników
składniki na około 3 l rosołu: 4 nogi kurczaka zagrodowego, tym razem ze skórą; 4 młode marchewki, 2 duże pietruszki, 1 seler, 1 duża cebula, 3 ząbki czosnku, 3 kawłki suszonych prawdziwków, 3 liście laurowe, 4 ziarenka ziela angielskiego, kilka gałązek lubczyku, czarny pieprz i sól
Rosół gotujemy przez około 2 godziny. I tu się zaczyna recykling składników. Zupę zjadamy jak zwykle, kto może z makaronem, kto nie – wypija z filiżanki. Ale pozostałe składniki się nie marnują. Mięso z gorącej zupy wyciągamy, obieramy ze skóry i wykładamy na talerz. Jest mięciutkie i pełne smaku. A do mięsa podajemy marchewkę, pietruszkę oraz seler z rosołu, pokrojone w plasterki lub kostkę i podduszone dosłownie chwilę z 2 łyżeczkami masła i świeżym koperkiem. O, jakie to cudowne! Jeszcze tylko białe wino i mamy wariację na temat Coque au vin.
Półwytrawna tarta agrestowa z rozmarynem i czarnym pieprzem
250 g mąki pszennej, 150 ml oliwy z oliwek ( oczywiście nie z pierwszego tłoczenia), 100 g cukru, 5 jajek, 1 łyżeczka proszku do pieczenia
Jajka ucieramy mikserem z cukrem, następnie dodajemy mąkę z proszkiem do pieczenia, a na końcu oliwę. Przekładamy masę do formy na tartę, wyłożonej papierem do pieczenia.
Na wierzchu układamy 1,5 szklanki agrestu, listki z 2-3 gałązek rozmarynu, grubo zmielony czarny lub kolorowy pieprz.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 St. C i pieczemy przez około 45-50 minut.
Już dawno powinnam się przyznać, że mam słabość do wszystkiego, co francuskie. I, nie tylko w kontekście ostatnich tragicznych wydarzeń, chciałabym wyszczególnić, za co kocham Francję.
- Przede wszystkim za ten nieuchwytny styl i szyk. Nie chodzi o modę, ale o klasę. Tak, mam wrażenie, że wszystko podlega tam regułom, które sprawiają, że czuję się po prostu dobrze. Mimo niechęci ze strony kelnerów, mimo upartego udawania, że się nie rozumie angielskiego, mimo tak wielu przywar zwykłych Francuzów, jednak Francja ma w sobie to coś, co przyciąga.
- Za najpiękniejszy język na świecie. Za jego melodię i nawet za piekielnie trudną odmianę wszystkiego, co się da. Uwielbiam słuchać francuskiego radia i piosenek.
- Za zapachy. Nie duszące, sztuczne, aldehydowe perfumy, ale lekkie i naturalne aromaty roślin w wodach toaletowych, wyraźne nuty pojedynczych – kwiatu pomarańczy, lawendy, werbeny. Przywodzą na myśl wakacje w czystej postaci. Poza tym pachnie tam wszystko – ludzie, domy, a nawet psy. A, i jeszcze za mydło marsylskie.
- Za najlepszą kuchnię na świecie. Przede wszystkim za niebywałe wyczucie składników , oszczędność w dodatkach i umiejętność podkreślania smaku głównego produktu. Nie tłamszenie go. Staram się podchodzić podobnie do gotowania. Często orientuję się w restauracjach francuskich, że to jest moja kuchnia domowa. Delikatna i czasem wręcz z symbolicznymi dodatkami.
- A w kuchni szczególnie za: zioła prowansalskie, których proporcje określa ściśle stara receptura, za fiołkowe i lawendowe specjały, za kwiat soli morskiej, sole różnych smaków, konfitury figowe, likier z czarnej porzeczki, za powoli karmelizowane w winie i maśle morele, wołowinę po burgundzku, creme brulée, szałwiowe masło, lekkie gotowane warzywa do mięsa, za…
- No i za Lazurowe Wybrzerze. I osobno za Niceę. Najpiękniejsze miejsce na wakacje. Niceę, w której spotykają się wszystkie moje zachwyty z poprzednich punktów.
Dodano: 17 lipca 2016, autor: Dorota Dębogórska