Robię chwilę przerwy od wakacyjnych podróży. Większość z nas ma już urlop za sobą. Chociaż jeszcze ciepło, jeszcze słońce czasem piecze, jeszcze nie minął czas wypraw za miasto. Jak przedłużyć wakacje i choć na jeden weekend znów poznawać nowe miejsca i smaki?
Rozejrzyjcie się za licznie organizowanymi lokalnymi lub dalszymi festiwalami smaku lub produktu. Kalendarz na wrzesień i październik zapowiada się ciekawie. To świetna okazja do poznania świetnej jakości żywności i jej niszowych producentów. Można dowiedzieć się o drodze produktu ” od wideł do widelca”, zaopatrzyć się w zdrowe warzywa, owoce, wypieki, wędliny, sery, a nawet polskie wina i cydry. Ja w ten sposób dawno temu dowiedziałam się o podwrocławskiej produkcji koziego sera, świetnych dolnośląskich tradycyjnych młynach i plantacji dyni, z której regularnie kupuję okazy na zimę. Przy okazji poznaję bardzo ciekawych i kreatywnych ludzi, którzy czują w sobie prawdziwą pasję. Na przykład właściciela jednej z nielicznych polskiej palarni kawy, którego wiedza i smak zawstydziłyby niejednego baristę z tytułami. Albo parę tworzącą hummus w różnych smakach, która specjalnie sprowadza azjatycka roślinę samolotem po to tylko ( lub aż), żeby jej smak dopełnił i udekorował jeden z produktów.
Ostatni weekend sierpnia spędziłam między innymi we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym, gdzie odbywało się święto mąki. Odkryłam tam zboże, którego nie znałam. Nazywa się samopsza i podobno jest starszą niż orkisz odmianą pszenicy. Przy okazji kupowania różnych chlebowych mąk dostałam również zakwas, który teraz codziennie karmię niczym dziecko. No i dzięki temu mam od kilku dni przygodę z domowym chlebem.
Inny interesujący kierunek to Galowice koło Żórawiny, w których mieści się prywatne muzeum powozów ( świetne miejsce dla lubiących historię życia codziennego), ale również coroczne święto lawendy. To co prawda święto raczej kwiatowe niż kulinarne, ale co tam! No i jak myślicie, czy mogło mnie tam zabraknąć? I znów bezcenne dla mnie, oprócz zapachów, były porady dotyczące uprawy lawendy. Z pierwszej ręki, od ludzi z pasją. Można było kupić susz i dowolnie go wykorzystać w domu, na przykład w kuchni, do czego ciagle Was zachęcam, a czasem mam wrażenie, że trochę zmuszam:) Dodatkowo można było sprawdzić, jak smakuje lawendowa lemoniada, pogadać o destylacji i podpytać, jak się przetwarza lawendę na kosmetyki.
W kolejnych dniach mam zamiar odwiedzić jak zwykle Zieloną Górę podczas winobrania oraz ponownie Ogród Botaniczny, tym razem na Festiwalu Dyni. W ten sposób mam mini wakacje jeszcze przez kilka dni.
A co wtedy, kiedy już na dobre jesień zagości? Imprezy kulinarne i wszelkie smakowe wydarzenia nie znikają, tylko czasem przenoszą się do wnętrz. Cyklicznie we Wrocławiu odbywa sie wielki zjazd foodtrucków, co tydzień w Browarze Mieszczańskim Bazar Smakoszy, na którym kupicie wszystko od producentów lokalnych oraz bardziej egzotyczne produkty. Raz lub dwa w roku Restaurant Week, na którym można zjeść świetny posiłek za rozsądne pieniądze. Co roku w listopadzie mamy święto Beaujolais nouveau, potem rozpoczynają się w całej Europie jarmarki bożonarodzeniowe. Bądźcie więc czujni. Uwierzcie mi, że taka „turystyka” nie przeszkadza w diecie, za to bardzo motywuje do zdrowego odżywiania. Bo czy sięgnęlibyście kolejny raz po fastfood z sieciówki, mając w pamięci porządne burgery?
Dodano: 6 września 2017, autor: Dorota Dębogórska